Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Horror 10 rodzeństwa w rodzinnym domu. "Dzieci jak psy"

UWAGA! TVN/x-news
Uwaga! TVN/x-news
Izdebki. Zaginięcie 13-letniego Daniela pozwoliło ujawnić koszmar, który od lat miał miejsce w jego rodzinnym domu. Kiedy chłopca szukało tysiąc osób, w położonej na skraju wsi chacie pracował zespół śledczych. Skala ujawnionego dramatu jest porażająca.

UWAGA TVN: Dramat w miejscowości Izdebki

Daniel zaginął w połowie listopada. Ostatni raz widziany był pod domem swojej babci. Chłopiec przepadł w trudno dostępnym, górzystym terenie. Spędził w lesie dwie noce, mając na sobie tylko cienki sweter. Do jego poszukiwań zaangażowano prawie tysiąc osób, helikopter, drony termowizyjne.

- Zaginął chłopiec. Poszukiwania są zakrojone na bardzo dużą skalę. Są z nami ratownicy GOPR, sprzęt termowizyjny, helikopter – mówił na miejscu prokurator Marcin Bobola. Z informacji przekazanych przez krewnych wynikało, że chłopiec jest chory i ma problemy z komunikacją, co dodatkowo utrudniało akcję poszukiwawczą. Z każdą godziną szanse na znalezienie zdrowego chłopca były coraz mniejsze.

Będący na miejscu poszukiwań reporter Uwagi! chciał porozmawiać z matką chłopca. - Proszę nie zbliżać się do domu. Trwają tam czynności procesowe. Chodzi o dobro dzieci. Nie ma możliwości skontaktowania się z matką dzieci – powiedział policjant pilnujący dojścia do posesji.

Z każdą godziną poszukiwań wokół domu pojawiało się coraz więcej policjantów. Pojawiła się także karetka pogotowia.
Jak się okazało w trakcie poszukiwań Daniela, na jaw wyszły przerażające fakty z życia jego rodziny. Skala dramatu, jaki wyłonił się z rozmów z rodziną i sąsiadami, jest porażająca.

MOLESTOWANIE DZIECI UWAGA TVN

Nasz reporter dotarł do mieszkańców okolic i krewnej zaginionego Daniela. Chłopiec razem z rodzicami i dziewięciorgiem rodzeństwa mieszkał w domu położonym na skraju wsi. - Daniel dawniej też znikał. Zresztą nie tylko on, jego rodzeństwo też. Jedna z jego sióstr była znaleziona rok temu kilka kilometrów stąd. Te dzieci nigdy słowa na ojca nie powiedziały. One się go bały – relacjonuje jedna z sąsiadek.

- Nieraz bywałam w ich domu. Mieszka tam moja chrześnica. W domu było dużo krzyku. Dzieci nieraz płakały. Ojciec pił. Dzieci często mówiły, że ojciec pije albo śpi. Wielokrotnie pytałam mojej chrześnicy, czy w domu wszystko w porządku?. Nie chciała nic mówić – dodaje krewna.

Matka dziesięciorga dzieci ma 43 lata. Jest upośledzona w stopniu lekkim. Jej mąż jest sześć lat młodszy. Pijąc piwo pod sklepem, lubił żartować, że nie musi pracować, bo „ma fabrykę w spodniach.”

CZYTAJ TAKŻE: Mapa kościelnej pedofilii w Polsce 2018: Gdzie w polskim Kościele dochodziło do molestowania dzieci przez księży?

- Nie da się opisać słowami, co tam się działo. To było piekło. W tym domu jest dziesięcioro dzieci. Było też kilka poronień, co najmniej trzy. Przed ślubem były kolejne trzy, ale wywołane bez wiedzy lekarzy. My, jako rodzina gubiliśmy się, kiedy ona jest w ciąży, a kiedy nie. Były plotki, że pod płotem zakopali te dzieci z poronienia. To wszystko działo się za zamkniętymi drzwiami. Dla nich nie były ważne dzieci, ale pieniądze – przyznaje krewna rodziny.

Zaginiony Daniel jest najstarszy z dziesięciorga rodzeństwa. Jego najmłodsza siostra ma 20 miesięcy. Mieszkańcy okolic zwracają uwagę, że wszystkie dzieci wyglądały na mocno bardzo zaniedbane.

- Nikt, nigdy nie pracował w tej rodzinie. Pieniądze mieli z pomocy, z narodzin kolejnego dziecka, z renty. To było w przybliżeniu ok. 10 tysięcy miesięcznie. Pieniądze wydawali w pierwszej kolejności na alkohol i papierosy. To były ich priorytety. Jak zostały jakieś grosze, to z litości wydawali coś na dzieci – opowiada krewna dzieci.

Dom, w którym mieszkała rodzina, mimo ubiegłorocznego remontu, który sfinansowała gmina, był w opłakanym stanie.

- W tym domu była pleśń, brud, dzieci spały w takich warunkach. Na łóżkach dzieci była ziemia, okruchy, ubrania. To nie są warunki nawet dla psa – dodaje kobieta.

Skala dramatu, jaki odbywał się za zamkniętymi drzwiami tego domu, jest trudna do wyobrażenia. - Zdarzyło się, że jedno z dzieci spało w wymiocinach, bo zwymiotowało w wózku i nikt go nie przebrał. Te dzieci wychował pies. Jak pies dostał jedzenie, to dzieci szły i jadły z jego miski. Niektóre z nich w ogóle nie mówią, tylko szczekają, warczą – powiedziała naszemu reporterowi krewna dzieci i dodała: One przykładowo nie wiedziały, że wafelek, który dostały, trzeba odpakować, tylko jadły z papierkiem, żeby nikt im nie zabrał.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Dziennik Zachodni / Wielki Piątek

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Horror 10 rodzeństwa w rodzinnym domu. "Dzieci jak psy" - Portal i.pl

Wróć na zielonagora.naszemiasto.pl Nasze Miasto